Moja wieczorna rutyna pielęgnacyjna twarzy - oczyszczanie, złuszczanie i nawilżanie

Oczyszczanie, złuszczanie i nawilżanie - trzy podstawowe zasady pielęgnacyjne, których powinniśmy się trzymać, aby nasza skóra każdego dnia wyglądała zdrowo i promiennie. Ciekawi Was, jak wcielić je w życie? W dzisiejszym wpisie przedstawię Wam krok po kroku, jak prezentuje się moja wieczorna rutyna pielęgnacyjna twarzy oraz pokażę Wam produkty których aktualnie używam, zobaczcie sami.

  1. Demakijaż oczu płynem micelarnym
    Wieczorną pielęgnację zawsze rozpoczynam od demakijażu oczu ulubionym płynem micelarnym marki Bielenda, a jest nim Ekspert Czystej Skóry w wersji dla osób ze skórą suchą i wrażliwą. Niewielką ilość nakładam na bawełniany płatek kosmetyczny i przyciskam do oczu na kilka sekund. Po tym czasie delikatnie zmywam pozostałości cieni oraz tuszu do rzęs, pamiętając przy tym, aby wykonywać ruchy w kierunku wewnętrznego kącika oka, a nigdy odwrotnie - w ten sposób zapobiegamy niechcianym zmarszczkom, które tworzą się na skutek nadmiernego naciągania delikatnej skóry wokół oczu. Wielokrotnie próbowałam przekonać się do rozpoczęcia demakijażu płynem dwufazowym, bądź przejścia od razu do następnego kroku, czyli użycia wyłącznie olejku - niestety bezskutecznie. Efekt "mgły" na oku, jaki tworzy się po użyciu hydrofobowych produktów jest dla mnie wręcz nie do zniesienia i nie wyobrażam sobie, aby w mojej kosmetyczce zabrakło klasycznego płynu micelarnego, a ten marki Bielenda towarzyszy mi niezmiennie od kilku dobrych lat. Świetnie domywa makijaż i zanieczyszczenia, a przy tym jest delikatny dla moim wrażliwych oczu - nie szczypie i nie piecze, poza tym kosztuje niewiele ponad 15 zł za 400 ml. Śmiało nazywam go również tańszym zamiennikiem kultowego płynu micelarnego Bioderma Sensibio H2O, którego stosunek ceny do jakości jest znacznie zawyżony.
  2. Demakijaż olejkiem
    Ten krok towarzyszy mi od kiedy dołączyłam do grona posiadaczek cery problematycznej. Błędnie zakładałam, że demakijaż olejkiem może przynieść więcej szkód aniżeli pożytku. Oczyma wyobraźni widziałam zatkane pory, a co za tym idzie kolejny wysyp niedoskonałości. Mimo wszystko, po wielu pozytywnych opiniach w Internecie sięgnęłam po lekki olejek do demakijażu mySUPERskin marki MIYA i aktualnie nie wyobrażam już sobie pielęgnacji bez niego! Niewielką ilość olejku nakładam na dłonie i rozprowadzam po twarzy wykonując przy tym relaksujący, kilkuminutowy masaż, następnie spłukuję ciepłą wodą. Wspaniale rozpuszcza zanieczyszczenia oraz pozostałości makijażu, idealnie radzi sobie również z ciężkimi, kryjącymi podkładami oraz długotrwałymi szminkami, ponadto ma piękny, cytrusowy zapach, który przywołuje wspomnienia niczym pocztówka z wakacji 😍. Dużym atutem jest również jego wydajność - buteleczka 140 ml kosztuje w regularnej cenie ok. 35 zł i przy codziennym użytkowaniu starcza nawet do 6 miesięcy!
  3. Oczyszczanie twarzy delikatnym środkiem myjącym
    Aby usunąć pozostałości oleju zawsze przechodzę do dwukrotnego mycia twarzy środkiem rozpuszczalnym w wodzie, czyli takim który zawiera w składzie związki powierzchniowo czynne. Nie sięgam tutaj jednak po klasyczne mydła, czy też dedykowane żele, a wybieram płyn do higieny intymnej! Zdziwieni? Otóż w jednym z ostatnich wpisów pisałam już o tym, że od dłuższego czasu ze względu na zawartość delikatnych środków myjących oraz kwasowy charakter, do mycia twarzy sięgam właśnie po płyn do higieny intymnej. Aktualnie używam nowości marki 4organic. Dostępny zarówno w tubie, jak i w opakowaniu z pompką. Do kupienia w Rossmannie w cenie regularnej 15,99 zł.
    Jesteście ciekawi do czego jeszcze używam swojego płynu do higieny intymnej? Zapraszam tutaj - klik, może uda mi się Was zainspirować 😉.
  4. Peeling skóry twarzy
    Podstawą zdrowo wyglądającej cery jest regularne złuszczanie martwego naskórka. Eksfoliacja skutecznie odblokowuje pory, rozjaśnia przebarwienia, a także spłyca blizny i drobne zmarszczki. Od pewnego czasu zrezygnowałam z klasycznych peelingów na rzecz szczotkowania twarzy na sucho. Zatem po dokładnym jej oczyszczeniu, sięgam po specjalną szczotkę i wykonuję kilkuminutowy masaż twarzy. O szczotkowaniu na sucho, jako alternatywie dla peelingów powstał już na naszym blogu odrębny post i wszystkich zainteresowanych rozszerzeniem tematu odsyłam tutaj - klik. Głównym przeciwwskazaniem do zabiegu są jednak wypryski i niedoskonałości, więc jeśli na mojej twarzy pojawi się nieprzyjaciel sięgam wtedy po niezastąpiony peeling enzymatyczny marki Tołpa. Dzięki trzem aktywnym enzymom (papaina, bromelaina i keratynaza) skutecznie usuwa zrogowaciały naskórek bez pocierania i wywoływania dodatkowych podrażnień. Pozostawia skórę gładką, przyjemnie oczyszczoną i zmatowioną. Drobna uwaga dla osób ze skórą wrażliwą - po nałożeniu peelingu, skóra twarzy jest lekko zarumieniona i piecze, ale uczucie to mija po dłuższej chwili.
    Ten krok pielęgnacyjny wykonuję maksymalnie dwa razy w tygodniu, ale wszystko zależy od Waszych indywidualnych preferencji. Pamiętajcie, że czasem co za dużo to niezdrowo.
  5. Tonizacja
    Kiedyś uważałam, że tonik to wyłącznie chwyt marketingowy, dziś wiem, że odpowiednio dobrany jest kluczem do zdrowej skóry. Aktualnie moim faworytem w tej kategorii jest tonik peelingujący z 7% kwasem glikolowym marki The Ordinary. Kwas glikolowy bardzo dobrze sprawdza się w pielęgnacji cery tłustej i trądzikowej. Oczyszcza zatkane mieszki włosowe, delikatnie wspomaga złuszczanie martwego naskórka, redukuje blizny i przebarwienia, i wyrównuje koloryt. Marka The Ordinary szturmem podbiła polski rynek, a o jej dużym sukcesie świadczy permanentny brak produktów w sklepach oraz drogeriach internetowych. Niestety dostawy znikają w szalonym tempie i pozostaje jedynie bezpośredni zakup od producenta. Jako, że jest to produkt na bazie kwasów zaleca się jego stosowanie w okresie jesienno-zimowym (pamiętając o ochronie przeciwsłonecznej w ciągu dnia), w końcu to idealny czas na walkę z przebarwieniami. Pamiętacie? Polecałam Wam już produkty owej marki, jak serum rozjaśniające z arbutyną - tutaj klik, a na mojej grudniowej wishliście znalazł się peeling z kwasami AHA i BHA o którym możecie poczytać więcej tutaj -  klik.
  6. Wtórne nawilżenie, czyli krem lub maska 
    W ostatnim kroku pielęgnacyjnym przechodzę do intensywnego nawilżenia skóry twarzy. Jako, że mycie, pomimo użycia delikatnych środków myjących narusza naturalną barierę hydrolipidową musimy pamiętać o jej przywróceniu. Tutaj na zmianę sięgam po dwa sprawdzone produkty, którymi są Aqua Hydra Skin by Nacomi oraz Bakuchiol reface pads marki Indeed Labs. O płatkach nasączonych bakuchiolem, jak o samym składniku rozpisałam się już dość obszernie na blogu tutaj klik, a dziś skupię się na nawilżającym koktajlu marki Nacomi. W składzie produktu znajdziemy takie substancje, jak kwas hialuronowy, kolagen, elastynę morską, d-pantenol i polisacharydy. Co prawda, producent zaleca użytkowanie owego produktu w formie 15-20 minutowej maski, ja jednak zdecydowanie wolę nakładać jego niewielką ilość na całą noc w formie nawilżającego serum. Rano skóra jest maksymalnie nawilżona, wygładzona, jędrna i sprężysta, a zaczerwienia zredukowane. Żaden krem nie zapewnił mojej skórze widocznych rezultatów w tak krótkim czasie. Ponadto jest niesamowicie wydajny. Kupiłam go ponad pół roku temu, a w opakowaniu znajduje się jeszcze ok. 1/4 produktu. Za 85 ml zapłaciłam w Hebe ok. 45 zł.
  7. Krem pod oczy 
    Skóra wokół oczu jest delikatniejsza i bardziej wrażliwa więc produkty po które sięgam w tej kategorii to zwykle gęste i bogate kremy lub masła. Po ostatniej wizycie na targach kosmetyków naturalnych skusiłam się (jak na prawdziwego miłośnika kawy przystało) na masło kawowe pod oczy marki LA-LE. Zapach ma obłędny, tego nie można mu odmówić, jednak bez spektakularnych efektów. Wydaje mi się, że jego działanie opiera się jedynie na ograniczeniu parowania wody z naskórka, poprzez warstwę okluzyjną, którą tworzy. Z tego względu nie nadaje się raczej do stosowania rano, pod makijaż. Jest szalenie wydajny i wiem, że zanim zużyję całość zdąży się przeterminować, stąd też próbuję znaleźć dla niego alternatywną funkcję. Póki co zdarza mi się wcierać go wieczorem w skórki wokół paznokci 🙈. Może macie jeszcze jakieś pomysły? Za słoiczek o pojemności 60 ml zapłaciłam 25 zł. 
Tak prezentuje się moja wieczorna rutyna. Zapoznałam Was z produktami których używam na co dzień i na obecną chwilę taki zestaw sprawdza się u mnie najlepiej. Pewnie teraz jesteście ciekawi ile czasu zajmuje mi wieczorna toaleta... Otóż 15 minut w zupełności mi wystarcza! I pomimo tego, że bardzo lubię siebie w makijażu to po ciężkim dniu z utęsknieniem czekam na tę chwilę. 
_
Jak przedstawia się Wasza wieczorna pielęgnacja twarzy i ile czasu na nią poświęcacie?
Po jakie produkty sięgacie w kolejnych krokach pielęgnacyjnych?
Dajcie znać w komentarzach!










Share:

3 komentarze :

  1. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdzam, ten olejek to sztos! Pielęgnację mam podobną ale często zamiast serum pod oczy (masełka to w ogóle nie używam) nakładam płatki pod oczy Efektimy. fajnie odmładzają i odświeżają skórę :)

    OdpowiedzUsuń

Designed by OddThemes | Distributed by Blogger Themes